Gdy urodziłam córkę wiedziałam, że chcę karmić. A nawet więcej, muszę karmić piersią. Syn niemal od początku był karmiony mlekiem modyfikowanym i powiem szczerze, nie raz mnie to bardzo bolało. Brakowało mi bliskość. Bolał go brzuszek, miał kolki a ja miałam wyrzuty sumienia, że nie mogę go karmić własnym pokarmem. Zastanawiałam się czy było by inaczej gdy bym go karmiła. Czy to oszczędziło by jemu i mnie tylu cierpień i nie przespanych nocy. Tego się jednak nie dowiem. To rozdział zamknięty.
Tuż po urodzeniu córki zrobiłam wszystko by karmić piersią. Powiedziałam sobie, że tak łatwo się nie poddam. Nie zniechęcę. Podobno po cesarskim cieciu jest o wiele trudniej z pokarmem. Miałam tego świadomość. Wiedziałam, że muszę walczyć z płaskimi brodawkami, ale jest o co walczyć bo stawka jest dość wysoka.
Pierwsze dni karmienia były cudowne. Dzięki osłonkom karmienie było dużo łatwiejsze. Przystawiałam córkę do piersi a ona po skończonym karmieniu zasypiała w moich objęciach. Potem jednak zaczęło się komplikować. Okazało się, że tego jeść nie mogę a o tam tym, to już zupełnie mogę zapomnieć. Dieta eliminacyjna... drakońska dieta, a mimo to pojawiły się bóle brzuszka. Czy to kolki? Nie to nie kolki. Nie jest to niczym niedający ukoić się płacz jak mówi definicja ale marudzenie, prężenie przy piersi, jakiś niepokój trwający kilka godzin w ciągu dnia. Karmienie przestało być czymś cudownym. I zaczęła pojawiać się pokusa, może odstawić dziecko od piersi skoro i tak są te bóle brzuszka.
Karmienie będzie przebiegało sprawniej a i ja zjem to co lubię.
Po co się męczyć dietą, skoro i tak nic to nie pomaga.
Wiele kobiet nie stosuje się do diety i wszystko jest w porządku, a ja muszę być na diecie.
Skończy się te wiszenie przy piersi, może będzie więcej czasu.
Na mleku modyfikowanym będzie lepiej przybierać.
Przyszedł kryzys. Kryzys laktacyjny w mojej głowie...
O nie!!! Nie poddam się będę karmić dalej. Póki starczy mi sił, póki będę miała pokarm. Będę i już! To minie. Wyrośnie. Układ pokarmowy dojrzeje. Dam radę. Chce to zrobić do mojej córki, aby potem nie żałować tej decyzji.