Wiosna jest idealnym momentem na zmiany w naszych mieszkaniach. Można na nowo zagospodarować przestrzeń w domu, robiąc małą wiosenną metamorfozę. Ja pokusiłam się o metamorfozę salonu. Chcę dziś pokazać Wam efekty moich zmian i udowodnić, że nawet z małym budżetem można dużo zdziałać. Pod warunkiem, że włoży się odrobinę wysiłku.
Po co metamorfoza w mieszkaniu?
Uwielbiam wiosnę. Jest to moja ulubiona pora roku. Wszystko budzi się do życia, zaczynają kwitnąć kwiaty i drzewa. Jest po prostu pięknie. Nie widzę więc powodu, aby wiosny nie wpuścić do mojego domu. Nasze otoczenie ma przecież niezaprzeczalny wpływ na nasze samopoczucie. Chcemy czuć się w nim dobrze, a ja w dodatku mam jeszcze jeden niezaprzeczalny argument, aby zrobić taką metamorfozę – pracuję w domu, więc mimo wszystko spędzam w nim dużą ilość czasu. Małe zmiany pozwalają mi na nowo polubić swoje mieszanie.
Salon przed metamorfozą
Cale mieszkanie mamy na poddaszu. Więc jak można się spodziewać, nie brakuje w nim skosów. Uwielbiam dzięki temu nasze domowe zacisze. Bo jest niepowtarzalnie i oryginalnie. W salonie też mamy skosy, w dodatku pomieszczenie jest otwarte na kuchnię oraz korytarz i przedpokój. W moim salonie zdecydowanie brakowało mi akcentu kolorystycznego. Jasny dywan w kolorach zielono –żółto – siwym był jedynym elementem barwnym, a tak dominowały odcienie brązu. Ściany był lekko żółte, a w oknie wisiały białe tiulowe firany.
Salon po metamorfozie
Przede wszystkim postanowiłam postawić na dodatki. W niedalekiej przyszłości planujemy remont z przemalowaniem ścian, ale na razie postanowiłam wprowadzić trochę mniej ingerencyjne zmiany. Budżet, jaki sobie określiłam to 150 zł.
Pierwsza zmiana, chyba najbardziej widoczna to nowe poszewki na poduszki. Zrezygnowałam z poszewek ciemnobrązowych na rzecz zielonych, w modnym wzorze. Poszewki zostały wykonane z poliestru. Wybrałam takie, które posiadają zakładki zamiast guzików czy zamka. Zapięcie na zamek nie sprawdziło się u nas w przypadku pościeli. Częste pranie sprawiło, że zamki zepsuły się. Muszę więc wybrać się do naszej kochanej babci po pomoc we wprawieniu nowych. Przy poszewkach z zakładkami nie będę miała tego problemu. Czy będzie to rozwiązanie dość praktyczne? Myślę, że przekonam się o tym dopiero z czasem.
Postanowiłam również ujednolicić osłonki doniczek, wybierając te w kolorze białym. Zdecydowanie jeden kolor prezentuje się lepiej.
Kolejną zmianą, jaką wprowadziłam we wnętrzu to przeorganizowanie półki w salonie. Zrezygnowałam z kubków. Powiesiłam pod półką ramki z plakatami, które sama zrobiła. na Ramki wybrałam w kolorze beżowym, identycznym z kolorem półki i stolika kawowego.
Na stoliczku kawowym znajduje się teraz podkładka. Czy na długo to nie wiem? Większość rzeczy, które znajduje się na stoliku, utrzymuje się maksymalnie dziesięć minut, gdy wpadnie moja kochana dwójka.
Podsumowanie wiosennej metamorfozy w naszym salonie
Osobiście jestem zadowolona ze zmiany. Zielone poduszki doskonale nawiązują do panującej za oknem wiosny, barw na dywanie i oczywiście rozświetlają zdecydowanie całą narożną kanapę. Salon odżył, nabierając życia. Drobne dodatki zmieniły wygląd wnętrza, mimo że budżet, jaki przyjęłam - 150 zł nie był zbyt duży. W metamorfozie użyłam:
- 2 poszewek na poduszki z Tekstylialand.pl (koszt: 35 zł za sztukę + koszt wysyłki)
- 2 ramek w kolorze beżowym (koszt: 7 zł za sztukę)
- plasterki do montażu obrazków (koszt: 10 zł za opakowanie)
- podkładkę (koszt: 4 zł za sztukę)
- osłonki na doniczki (18 zł za sztukę)
- plakaty (0 zł hand made)
Całość: 148 zł
Zmieściłam się w planowanym budżecie.
Metamorfoza salonu była możliwa m.in. dzięki współpracy ze sklepem: